poniedziałek, 1 września 2014

Jeśli coś za mną łazi tyle czasu, to ewidentnie coś w tym jest

Witam ;]
Zacznę, niestety, prosto z mostu i bez żadnych kurtuazyjnych wstępów.
Koty moje najdroższe, misie kolorowe… Nasze drogi rozchodzą się w tym momencie. Podejrzewam, że niektórzy z Was się tego spodziewali, skoro nie pisałam nic przez tyle czasu. Cóż, zastanawiałam się nad tym ruchem od bardzo dawna i stwierdziłam, że jak w tytule.
To oczywiście nic osobistego, byliście super czytelnikami, a ja byłam super blogerką. Rozstajemy się w przyjaźni i jeszcze nie raz się spotkamy w czeluściach Internetu, promise! Po prostu trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść i tak dalej. Co do samego bloga, nie usunę go oczywiście, niech gnije. Moja dalsza działalność blogowa uskuteczni się już wkrótce i zostaniecie o niej poinformowani. Planuję coś bardziej hejterskiego i bardziej związanego z pisaniem, bo jeśli się na czymś znam, to na tym. Ale to później.
Jeśli ktoś chce wiedzieć, co działo się u mnie, kiedy mnie nie było, to zdążyłam być w Chorwacji, wymyślić nową fabułę, skończyć pisanie książki, pojechać na żagle, wejść w zwionsek, wrócić z żagli, być na Celtyku i obejrzeć Supernatural. Teraz już tylko poprawka ze składni i można zaczynać nowy rok, ekhm, akademicki. Parę rzeczy się pozmieniało, udało mi się na nowo przemyśleć mój system wartości i to, w co właściwie wierzę, a w co nie.
Nie jest mi smutno, ani nawet nostalgicznie. Mam nadzieję, że Wam też nie. Wszystko, co się zaczęło, musi się też skończyć, takie życie.
Diagnozę Psychozy uważam za zamkniętą.
Niech Was prowadzi, strzeże i błogosławi moc zielonej herbaty. Widzimy się innym razem i gdzie indziej.
Pozdrawiam bardzo, bardzo!

C.U. Later

wtorek, 10 czerwca 2014

Global warming sucks

Witam serdecznie!
Z okazji tego, że mam sesję, a na dworze jest 35 stopni w cieniu, jest wpis. Dosyć dawno mnie nie było, ale musicie mi wybaczyć – miałam ostatnio dużo mniej czasu niż norma przewiduje. Teraz też nie mam, ale przeczytałam dzisiaj dwie lektury, padłam na łóżko i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, z czego wnioskuję, że mózg mi się zamienił w jajko sadzone, więc i tak niczego się nie nauczę ;]
A dla Was mam taką sobie krótką refleksję związaną z nadciągającą falą upałów.
Zapraszam.

Jak możemy odczuć, wokół nas płonie świat, topi się asfalt, w piwnicach jest gorąco. Z wrażenia zaczęłam szukać po internecie informacji, czy przypadkiem nie umarł ktoś bardzo zły, bo chyba się wrota piekielne otwarły. Internet nic o tym nie wie, widocznie był to mało znany skurwysyn. Przypomniało mi się natomiast, że kiedyś czytałam rozpiskę, co się dzieje na świecie w coraz niższych temperaturach i postanowiłam stworzyć własną. Będzie sucho i stereotypowo:
+5 stopni – w Europie wschodniej zaczyna się chodzić w wiosennych płaszczach, Rosjanie wyjeżdżają na dacze.
+9 stopni – Włosi i Hiszpanie wychodzą z domów w kożuchach.
+15 stopni – Polacy hasają w krótkich rękawkach, Rosjanie budują letnie kąpieliska na rzekach.
+20 stopni – Europa południowa przerzuca się z kożuchów na bluzy, Niemcy piją piwo w plenerze.
+23 stopnie – Grecy zdejmują czapki, Polacy ciągną nad wodę. W Anglii +4 stopnie i pada.
+27 stopni – Rosjanie ustawiają budki z zimnym kwasem chlebowym co 3 metry, Włosi sjestują w ciągu dnia.
+30 stopni – Grecy ogłaszają dwugodzinną sjestę około południa, Polacy wrzucają kilogramy lodu do każdego napoju, Hiszpanie napieprzają się pomidorami.
+34 stopnie – Rosjanie przenoszą się do piwnic i wychodzą tylko w nocy, Hiszpanie zaczynają wkładać pomidory do lodówki. W Anglii +7, mgły i przelotne opady śniegu z deszczem.
+38 stopni – Grecy i Chorwaci grają w badmintona, reszta Europy leży plackiem, w Rosji ogłoszono stan klęski.
+40 stopni – w Hiszpanii bykom nie chce się gonić turystów, Rosjanie wkładają do łóżek butelki z lodowatą wodą.
+43 stopnie – Polacy ogłaszają sjestę, w fabryce Fiata zaczyna się kombinować, jak zamontować klimatyzację na ulicach.
+46 stopni – Rosjanie wyginęli. W Finlandii i Norwegii +15 stopni, pora kończyć sezon biegów narciarskich.
+50 stopni – Nowosybirsk zjadły robale. Polacy zeszli do kopalni i tam zainstalowali klimatyzację.
+55 stopni – w Hiszpanii wyginęły byki i uschły pomidory. Grecy zamykają okna na noc i włączają wiatraki. W Anglii +12 stopni i deszcz.
+60 stopni – eksplodowało piekło, ludziom ścięło białka w oczach.
+63 stopnie – na zdjęciu satelitarnym Europy nie da się odróżnić od Sahary. Polacy przetrwali w klimatyzowanych kopalniach.
+70 stopni – każdy kto próbował wyjść z kopalni został spopielony. W Anglii +15, możliwe przejaśnienia.
 Nie wiem, jak Wy, ale ja mam ochotę zakopać się w ziemi. Ten upał powoduje, że tylko chce mi się spać, a zaczął się akurat wtedy, kiedy postanowiłyśmy z moją współlokatorką zacząć ćwiczyć. Cały świat przeciwko mnie, kiedy akurat sobie wymyśliłam, że chcę mieć ładne mięśnie na brzuchu =.=

A teraz coś bardziej optymistycznego, choć też związanego z upałem. Mianowicie mam dla was przepis (albo pseudoprzepis) na całkiem przyjemny, orzeźwiający napój, czyli Alu Ice Tea Green Original. Może komuś się spodoba.
Generalnie potrzebny jest zaparzacz. Jeśli ktoś nie posiada zaparzacza, wystarczy wziąć gazę i gumkę recepturkę, następnie zrobić z gazy coś jakby worek i przytwierdzić gumką do dzbanka. Może być też małe sitko i w sumie cokolwiek, przez co przeleci woda, a herbata zostanie. Kiedy mamy już zaparzacz, należy wsypać do niego około 4 łyżeczek zielonej liściastej herbaty (ja tam sypię na oko, jak wszystko, ale to przepis miał być xd). Można też dorzucić torebkę, tale będzie gorsze. Do herbaty warto dosypać suszonych owoców. Mogą być w sumie jakiekolwiek, co kto lubi. Do ostatniej porcji wsypałam kokos (tylko nie ten w wiórkach! Muszą być kawałki) i dziką różę, w poprzedniej była pomarańcza i jakieś kwiatki. Jak już mamy mieszankę, gotujemy 1,2 litra wody. Herbatę zalewamy wodą w temperaturze około 95-7 stopni, to dosyć ważne, żeby nie lać wrzątku. Parzymy najwyżej 5 minut, potem usuwamy herbatę i zabieramy się za doprawianie naparu. Jeśli Wasza herbata ma więcej niż jedno parzenie (powinno być określone gdzieś na opakowaniu), to jej nie wyrzucajcie, ale należałoby ją zaparzyć ponownie nie później niż za 12 godzin, bo może spleśnieć. Do doprawienia potrzebna jest cała cytryna, którą można pokroić w plasterki, albo wycisnąć. Jeśli się wyciska, można też wrzucić do naparu małe kawałki miąższu. Do dzbanka wsypujemy około dwóch-trzech łyżek cukru i dokładnie mieszamy. Do tego ja dolewam jeszcze do dwóch łyżek soku malinowego albo malinowo – lipowego. Można wtedy dać mniej cukru. Napój watro skosztować póki jest ciepły i jeszcze czegoś dodać, jeśli smak jest w jakiś sposób wybrakowany. Myślę, że zamiast cytryny można wcisnąć pomarańczę, ale wtedy dać mniej cukru. Do zielonej herbaty można dodać również czarną, zależy od indywidualnych upodobań. Ja do swojej dodałam herbatę czarną Duch Orientu i mi smakuje, ale ostrzegam, że jest dość cierpka i może mieć lekko sianowaty posmak.
Gotowy napar odstawiamy do wystygnięcia. Kiedy osiągnie pokojową temperaturę (lub będzie tylko trochę cieplejszy) wrzucamy do niego kilka kostek lodu, lub wstawiamy do lodówki.
Ice Tea trzeba wypić w miarę szybko, ponieważ napój nie zawiera żadnych konserwantów i może się szybko zepsuć.


To wszystko na dziś, pozdrawiam Was serdecznie i życzę przetrwania upałów ;]

piątek, 23 maja 2014

Piter i inne przeciwności losu ciąg dalszy

Witam Was ponownie ;]
Coś tu strasznie ucichło ostatnio... No nic, obiecałam drugi wpis piterski to będzie właśnie. Mam chwilę czasu, bo jeszcze jest zdecydowanie zbyt gorąco, żeby wystawić nos poza akademik, gdzie też nie jest chłodno, ale przynajmniej jest szansa na niespalenie sobie pleców. Czyli tak, Alu poszła na żakinadę w sukience i teraz ma kark w kolorze pomidora... 
Dobra, żeby nie przeciągać wstępu, już przechodzę do wpisu. 

środa, 21 maja 2014

Piter i inne przeciwności losu

Witam ;] 
Wiem, że dosyć dawno mnie nie było, ale tak się złożyło właśnie, że najpierw mnie pochłonęło pisanie pracy na konkurs, później mnie pochłonęła wycieczka do Petersburga, a później trzeba się było z powrotem ogarnąć na studiach i tak wyszło. Niemniej, już jestem. Zaraz przejdę do piterskiej fotorelacji, ale najpierw muszę załatwić kilka spraw organizacyjnych. 
Zapraszam. 

środa, 30 kwietnia 2014

Rozważania okołoreligijne part 2, czyli szatan i tak Was dopadnie

Witam Was, paskudy ;]
Zgodnie z zapowiedzią, dzisiejszy wpis poświęcam drugiej stronie religijnej barykady, czyli katolom (jeszcze raz apeluję o niemylenie z katolikami!). Nie ma co dzisiaj przeciągać wstępu, po prostu zapraszam na wpis.
Let’s get ready to hate!

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozważania okołoreligijne part 1, czyli szach mat, ateiści

Cześć koty!
Obiecałam, że do piątku będzie wpis, no to jest wpis. Muszę częściej obiecywać chyba XD Nie mam się dzisiaj specjalnie z czego tłumaczyć, więc od razu przejdę do rzeczy. Będzie trochę religijnie, ale myślę, że jakoś to przetrwacie. Postaram się, żeby było chociaż trochę zabawnie.
Zapraszam.

sobota, 19 kwietnia 2014

Święta, święta

Cześć koty!
Wybaczcie, ale nie mam dzisiaj dla Was zbyt dużo czasu. Jak wielokrotnie wspominałam, jestem praktykującą katoliczką i święta Wielkiej Nocy mają dla mnie bardzo duże znaczenie. Dla mnie święta zaczynają się w czwartek, zatem nie miałam okazji przysiąść przy komputerze. Plus sprzątanie, pieczenie i takie różne. Dlatego właśnie dzisiejszy wpis będzie króciutki. Właściwie to przyszłam po prostu życzyć Wam wesołych świąt, radości, miłości, rodzinnego ciepła i odpoczynku. Wyśpijcie się, najedzcie się ciasta tak, żeby do Bożego Narodzenia mieć dosyć, nadróbcie zaległości w kontaktach towarzyskich. Wszystkiego najlepszego.
A w ramach moich skromnych przeprosin za brak wpisu oraz jako dodatek do życzeń, macie nasze (moje i Adnika) dzisiejsze dzieła:
Mój mazurek:



I mazurek Adnika:


Adnik wymyśliła algorytm, który pozwala na takie rozmieszczenie bakalii na mazurku, żeby rodzynki nigdy nie były bezpośrednio obok skórki pomarańczowej. I mieszkaj tu ze ścisłowcem XD

No i na koniec moja nowa, wiosenna stylówa:

Zmiany na głowie czasem są bardziej potrzebne niż w głowie XD

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie i obiecuję, że najpóźniej w piątek pojawi się konkretniejszy wpis. 

wtorek, 25 marca 2014

Taki ładny chłopiec, a ja taka w kasku, czyli bajka o narciarstwie alpejskim

Cześć, harcerze ;]
Co u Was? Długo mnie nie było, ale to dlatego (zawsze mam usprawiedliwienie dla swojej opieszałości, a niech mnie!), że wybrałam się na narty i przez tydzień nie miałam internetu. Tak bardzo go nie miałam, że w desperacji łapałam wifi na stoku, żeby próbować dodać zdjęcia na fejsika, a potem stwierdzić, że w sumie wcale nie chcę, żeby na fejsiku były.
Dzisiaj nie mam dla Was nic odkrywczego, ot, kilka zdjęć i anegdotek z nart. Niemniej zapraszam.

Czytelnicy